Posty

Studia, życie i cała reszta

       Dobry wieczór! Noc... No, whatever, ciężko nazwać ten moment, kiedy już powinno się spać, a za parę godzin się wstaje, ale mniejsza o terminologię. Ktoś tam chciał, żebym coś napisał, a mi głupio, że się tak długo nie odzywam, więc proszę - oto słowo na dziś.        Nie mam konkretnego pomysłu na temat, więc czemu nie napisać o sobie. Poszedłem sobie na studia i studiuję w Krakowie, całkiem przyjemne miasto, choć spotkałem się już z wieloma głosami, że po prostu duża wieś. Studiuję nieważne co, a jak ktoś bardzo chce wiedzieć, może zapytać osobiście (na fejsbuku, jak mnie zna, albo mail na pisadlo.kemo@gmail.com [dałem wszystkie podkreślenia, niech ludzie widzą, a co!]). Całkiem mi się tu podoba. Jako że jestem dopiero na pierwszym roku, to mam wciąż znajomych w liceach itp., no i z kimś tak gadałem, że się stresuje, nie wie jakie studia wybrać i w ogóle co zrobi olaboga. Ja tak pół roku temu w sumie też nie wiedział...

Scenki z życia

       Wakacje. Nie byle jakie, bo ponoć najdłuższe w moim życiu, tak mnie wszyscy straszą. Ale co tam, przede mną jeszcze całe studia, więc chyba nie będzie najgorzej. No nieważne, skupmy się na teraz. Jestem już dorosły, więc wypada pracować. Tak mi wszyscy mówią. Ci sami, którzy mówią, że mam najdłuższe wakacje i powinienem je wykorzystać. Co drugi tydzień chodzę więc od poniedziałku do soboty na miejskie targowisko i pomagam swojemu tacie na stanowisku sprzedawca. Tylko sprzedawca, nie "kasjer-sprzedawca", bo kasa fiskalna jest odrobinę ponad moje siły. To tylko targowisko, więc nikt się nie czepia i nie żąda ode mnie paragonu. Występuje za to kilka innych ciekawych zjawisk.        Przede wszystkim zastanowiłem się, dlaczego ludzie przychodzą na targ? Odpowiedź przyszła szybko, bo i nie była to szczególnie trudna zagwozdka - chcą kupić towar z myślą, że tutaj to wszystko zdrowsze, świeższe, w ogóle z polskiej wsi, super ekologiczn...

1001000101000111011001101

zapisałem całą stronę usunąłem kiedyś mógłbym to skreślić zgnieść kartkę i rzucić w kąt modląc się, by ktoś to podniósł dzisiaj nie mam takiej opcji wszystko zostało dopowiedziane ciało stało się słowem, słowo jest już tylko binarne jeden, może jednak coś powiem zero, bo nie jestem w stanie tej strony już nie zgniotę mogę tylko usunąć jeśli powstanie, to już nie zniknie tutaj nie ginie nic Ctrl+A, Delete

Kolacja

       Łup. Łup. Łup. Dłoń kobiety odwraca kawałek mięsa. Łup. Łup. Łup. Po chwili ląduje na patelni z satysfakcjonującym sykiem. Kilka minut smażenia z jednej strony i obrót na drugą. Kiedy już mięso z obu stron wygląda apetycznie wbija się w nie widelec i przenosi je na niewielki talerz.        Patrycja bardzo się starała. Chciała, żeby ten wieczór był idealny. Zaplanowała absolutnie wszystko, od romantycznego spaceru z ulubioną muzyką, po uroczystą kolację, na której składniki polowała od samego rana. Mięso było już gotowe, słabo wysmażone, tak jak lubił jej towarzysz. Zabrała się za pieczenie żeberek, które marynowały się od kilku godzin, a potem wyjęła wątróbkę z lodówki. Pokroiła ją na mniejsze kawałki i rzuciła je na gorącą nadal patelnię.        Korzystając z chwili spokoju Patrycja zaczęła wspominać początki znajomości. To już rok, jak razem mieszkają, aż ciężko uwierzyć jak ten czas ...

Para

       Z dużej beczki, połączonej z systemem rurek, rur, co raz większych tłoków i przekładni, spadła kropelka wody. Mijała kolejne zębatki, łańcuchy i śruby, by w końcu rozbić się na czubku spoconej głowy Bernarda, sypiącego węgiel do buchającego gorącym powietrzem pieca. W goglach na jego czole odbijały się płomienie, a jago wysiłki rekompensował przyjemny świst przesuwającego się za zakurzonym iluminatorem świata. Podłoga drżała znanym rytmem, zgodnym z równo ułożonymi podkładami kolejowymi, które potężna maszyna zostawiała za sobą. Królowa kolei wypluwała pióropusz pary kłębiącej się na tle wielkiego czerwonego słońca, sunącego leniwie w stronę horyzontu.        Bernarda rozpierała duma. Raz po raz zbierało mu się na taki nastrój, a wtedy z uśmiechem na ustach rozmyślał o swojej maszynie, którą znał na wylot. Pamiętał o każdym zakamarku i najmniejszym trybiku, bez którego lokomotywa nie ruszyłaby z miejsca, wiedział jak ...

Księżniczka

       Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma morzami i siedmioma lasami mieszkał smok. Był dość typowym przedstawicielem swojego gatunku - lubił zjadać ludziom bydło, spopielać słomiane strzechy i ryczeć podczas majestatycznego lotu. No i oczywiście porywał księżniczki.        Zdarzyło się pewnego upalnego lata, że wojska miejscowego włodarza oddaliły się od stolicy z powodu działań wojennych - na zamku została tylko niewielka drużyna, którą w większości oddelegowano do osobistej gwardii władcy. Smok bezlitośnie wykorzystał moment osłabienia i przeprowadził pozorowany atak na skarbiec, bo w końcu wszyscy wiedzą, że bestie lubią błyskotki. Spanikowany król wysłał do obrony kosztowności całe pozostałe wojsko, a wtedy wielki jaszczur zmienił cel i niepostrzeżenie uprowadził niestrzeżoną księżniczkę. Ta z początku wrzeszczała z przerażenia, ale po chwili omdlała w szponach porywacza i razem oddalili się od twierdz...

Superbohater

       Miasto szklanych drapaczy chmur, skąpane w promieniach słońca. Błękitne niebo zachęcające masy ludzi do wyjścia na zewnątrz, gdzie wszystko ginie w plątaninie nóg, gazet i kół żółtych taksówek. Jak na amerykańskie miasto przystało toczyła się tu też jakaś epicka bitwa między lokalnym superbohaterem, a jego odwiecznym arcy wrogiem.        Colin Berton (czyli prawdziwe nazwisko zamaskowanego mściciela) przeleciał właśnie przez środek biurowca wśród akompaniamentu wrzasków, pisków, krzyków i brzęku tłuczonego szkła. Dookoła kłębiły się kartki ze zniszczonych stolików, drzazgi z pękających biurek i fragmenty wszelkiego rodzaju kubków pracowników jakiejś korporacji.        Colin Berton, tego samego dnia wieczorem, w swoim domu, przy swoim biurku, z nosem nad papierami, długopisem w ręku i dużym kubkiem kawy stojącym obok. Wziął łyk gorącej, ciemnobrązowej cieczy i zabrał się do pisania. - ...