Księżniczka

       Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma morzami i siedmioma lasami mieszkał smok. Był dość typowym przedstawicielem swojego gatunku - lubił zjadać ludziom bydło, spopielać słomiane strzechy i ryczeć podczas majestatycznego lotu. No i oczywiście porywał księżniczki.
       Zdarzyło się pewnego upalnego lata, że wojska miejscowego włodarza oddaliły się od stolicy z powodu działań wojennych - na zamku została tylko niewielka drużyna, którą w większości oddelegowano do osobistej gwardii władcy. Smok bezlitośnie wykorzystał moment osłabienia i przeprowadził pozorowany atak na skarbiec, bo w końcu wszyscy wiedzą, że bestie lubią błyskotki. Spanikowany król wysłał do obrony kosztowności całe pozostałe wojsko, a wtedy wielki jaszczur zmienił cel i niepostrzeżenie uprowadził niestrzeżoną księżniczkę. Ta z początku wrzeszczała z przerażenia, ale po chwili omdlała w szponach porywacza i razem oddalili się od twierdzy.
       Smok leciał i leciał, byle dalej od wściekłego króla, ciesząc się ze zdobyczy. W końcu dotarł do swojej wieży i wylądował na jej najwyższym piętrze, gdzie wybudowany był wielki balkon do lądowania. Ułożył porwaną księżniczkę na sporym łóżku, przykrył ją pościelą, by nie zmarzła i odleciał w tylko sobie znanych celach. Po kilku godzinach niespokojnego snu, dziewczyna obudziła się. Przez chwilę szamotała się pod kołdrą, ale gdy tylko spod niej wyszła, uspokoiła się trochę, choć wciąż nie na długo - jak przez mgłę zaczęły do niej docierać ostatnie wydarzenia, by po chwili z siłą niezaprzeczalnego faktu zwalić ją z nóg. Przez kolejne kilkanaście minut księżniczka leżała bokiem na podłodze, obejmując rękoma kolana i łkając. Kiedy w końcu ochłonęła, zaczęła szukać dróg ucieczki.
       Na samym początku znalazła klatkę schodową i udała się na najniższe piętro. Okazało się jednak, że nadal jest wiele metrów nad ziemią, bo była to budowla przeznaczona dla smoka, który z oczywistych powodów, nie potrzebował wejścia na parterze. Pierwszy plan dziewczyny, a zarazem jedyna nadzieja na ucieczkę, zaraz legły w gruzach. Smętnie wróciła na piętro, gdzie zostawił ją gospodarz. Znalazła tam szafy pełne drogocennych sukni, luksusowych pościeli i wszystko, co tylko księżniczkom mogło być potrzebne. Brakowało jedynie księcia na białym rumaku, który mógłby uratować ją z opresji.
       Dziewczyna zwiedziła całą wieżę, ale prócz kilku sypialni, toalet i jednej kuchni, nie było w niej wielu pomieszczeń. Zaczęły się ciężkie dni dla księżniczki. Smok wracał co jakiś czas przynosząc zapasy jedzenia i kosztowności, ale nie był zbyt towarzyski, czy rozmowny. Tylko powarkiwał, by się od niego odczepiła. Miał w swoim fachu doświadczenie, więc znał się na kwestiach technicznych porywania oraz utrzymywania przy życiu i w komforcie dam, ale nie wdawał się w szczegóły potrzeb towarzyskich człowieka. Księżniczka z biegiem dni i miesięcy cichła więc i markotniała. Chudła w oczach, a wolny czas zapełniała haftowaniem i obmyślaniem planów ucieczki, których nie dało się zrealizować.
       Pewnego dnia dziewczyna natknęła się na schowaną pod łóżkiem książkę. Czytała co tylko wpadło jej w ręce, ale smok zdecydowanie do fanów literatury nie należał, bo nie znalazła w wieży wielu lektur. Ta opisywała historię Roszpunki, pięknej dziewczyny zamkniętej przez czarownicę w wieży bez schodów, do której wiedźma dostawała się po bardzo długich włosach bohaterki. Co prawda opisywana w baśni budowla była niższa od tej, w której teraz znajdowała się księżniczka, ale i tak wpadła na pewien pomysł.
       Dziewczyna zaczęła zbierać prześcieradła i najmocniejsze tkaniny, związując je w dość długą, wytrzymałą linę, a na jej końcu zrobiła pętlę, którą się obwiązała. Potem koniec sznura zaczepiła na balkonie i zaczęła powoli opuszczać się po ścianie, ciesząc się, że to już koniec niewoli. Gdy dotarła najniżej jak mogła, wzięła jeszcze jeden głęboki wdech i rozluźniła uchwyt dłoni.
       Dawno dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma morzami i siedmioma lasami stała należąca do smoka wieża. Potężna, kamienna konstrukcja, wysokości kilkudziesięciu metrów wspaniale prezentowała się w promieniach zachodzącego słońca. Obrazu dopełniała zamocowana do balkonu na najwyższym piętrze lina, związana z kolorowych prześcieradeł i sukien. Zakończona była pętlą, która zaciskała się na szyi pięknej księżniczki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zjazd rodzinny

Jest super.

Studia, życie i cała reszta