Kolacja

       Łup. Łup. Łup. Dłoń kobiety odwraca kawałek mięsa. Łup. Łup. Łup. Po chwili ląduje na patelni z satysfakcjonującym sykiem. Kilka minut smażenia z jednej strony i obrót na drugą. Kiedy już mięso z obu stron wygląda apetycznie wbija się w nie widelec i przenosi je na niewielki talerz.
       Patrycja bardzo się starała. Chciała, żeby ten wieczór był idealny. Zaplanowała absolutnie wszystko, od romantycznego spaceru z ulubioną muzyką, po uroczystą kolację, na której składniki polowała od samego rana. Mięso było już gotowe, słabo wysmażone, tak jak lubił jej towarzysz. Zabrała się za pieczenie żeberek, które marynowały się od kilku godzin, a potem wyjęła wątróbkę z lodówki. Pokroiła ją na mniejsze kawałki i rzuciła je na gorącą nadal patelnię.
       Korzystając z chwili spokoju Patrycja zaczęła wspominać początki znajomości. To już rok, jak razem mieszkają, aż ciężko uwierzyć jak ten czas leci. Wydaje się, jakby wczoraj spotkali się pierwszy raz, a teraz są przecież niemal nierozłączni. Nie ma dnia, żeby gdzieś razem nie wyszli i nie ma nocy, żeby nie darzyli się pieszczotami, by potem zasnąć obok siebie. Jeszcze z nikim nie było jej tak dobrze i bezpiecznie, zawsze mogła na niego liczyć, nie dałby jej nikomu skrzywdzić.
       Patrycja zdjęła wątróbkę z patelni, przełożyła ją do miski, którą zaniosła na stół. Spojrzała jeszcze, czy wszystko wygląda jak należy i wróciła do pilnowania żeberek. Z piekarnika sączył się już smakowity zapach, więc kobieta założyła rękawice kuchenne i wyjęła gorącą blaszkę na przygotowane wcześniej podstawki. Zdjęła żeberka na duży półmisek, który zaraz zaniosła do pokoju i ustawiła na stole. Przejrzała się jeszcze w lustrze, upewniła, że wygląda perfekcyjnie po czym odetchnęła głęboko. Otworzyła drzwi na korytarz i krzyknęła głośno: - Kolacja!
       Patrycja zajęła swoje miejsce przy stole i usłyszała znajomy stukot na panelach. Po chwili na przeciwko niej usiadł Maks i spojrzał na nią wesołym wzrokiem. Powiedziała tylko "Smacznego", a on zaraz zabrał się łapczywie do jedzenia ze swojej miski. Uszy rottweilera aż zatrzęsły się z radości, gdy poznał znajomy smak.
       - Wszystkiego najlepszego z okazji naszej rocznicy Maks! - powiedziała Patrycja ocierając łzę wzruszenia, która spływała po jej policzku w sposób bardzo podobny do kropelki krwi spływającej po czole listonosza, którego zwłoki wisiały na haku w piwnicy. Na jego łydce widać było dość świeżo zagojone rany po ugryzieniu, a klatka piersiowa miała takie ubytki, jakby jakiś bóg zamierzał stworzyć cały harem kobiet. Nie był to dla niego szczególnie udany dzień.

Przyjaciółka poprosiła mnie, bym napisał opowiadanie o "matce psycholce". Ostatecznie postanowiłem darować sobie umieszczania w tekście dzieci, bo mogłoby się to skończyć znacznie gorzej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zjazd rodzinny

Jest super.

Studia, życie i cała reszta