Studia, życie i cała reszta

       Dobry wieczór! Noc... No, whatever, ciężko nazwać ten moment, kiedy już powinno się spać, a za parę godzin się wstaje, ale mniejsza o terminologię. Ktoś tam chciał, żebym coś napisał, a mi głupio, że się tak długo nie odzywam, więc proszę - oto słowo na dziś.
       Nie mam konkretnego pomysłu na temat, więc czemu nie napisać o sobie. Poszedłem sobie na studia i studiuję w Krakowie, całkiem przyjemne miasto, choć spotkałem się już z wieloma głosami, że po prostu duża wieś. Studiuję nieważne co, a jak ktoś bardzo chce wiedzieć, może zapytać osobiście (na fejsbuku, jak mnie zna, albo mail na pisadlo.kemo@gmail.com [dałem wszystkie podkreślenia, niech ludzie widzą, a co!]). Całkiem mi się tu podoba. Jako że jestem dopiero na pierwszym roku, to mam wciąż znajomych w liceach itp., no i z kimś tak gadałem, że się stresuje, nie wie jakie studia wybrać i w ogóle co zrobi olaboga. Ja tak pół roku temu w sumie też nie wiedziałem. Cytując siebie (bo mały narcyz ze mnie) z tej rozmowy "Niepewność związana z przyszłością, przechodzi z przyszłością". Ale tak serio. To taka rada, którą można dać samemu sobie - mi osobiście pomogła, to może i u kogoś innego spełni zadanie. Po prostu w okolicach matur, pewnie chwilkę przed nimi, stwierdziłem, że nie ma sensu się martwić - gdzieś wyląduję na pewno. Nie miałem szans przewidzieć, gdzie się dostanę, ale teraz wiem gdzie jestem i gdzieś jestem. Mogłem być gdzie indziej i może nawet byłoby mi lepiej, ale przecież to nie znaczy, że teraz mi źle. Znaczy się, akurat teraz troszkę mi źle, bo w perspektywie mam wykład o ósmej rano, a jest 2:33, ale to taki nieistotny dla całości przekazu szczegół. Chodzi mi o to, że uświadamiając sobie, że niepewność przejdzie na pewno, można się nią przestać martwić już teraz.
       Zacząłem gotować i jest śmiesznie. Zawsze myślałem, że to trud i znój, a tu niezła zabawa. Ciekawostka! Jestem studentem ponad miesiąc i nie jadłem jeszcze parówek!
       Czytam sobie ostatnio znowu książki z cyklu "Świat Dysku" sir Terrego Pratchetta i strasznie polecam każdemu. Tomów jest chyba niecałe 50, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli Pratchett do kogoś nie trafia, to wtedy się dziwię, nie rozumiem i nie chcę zrozumieć. Chyba nigdzie indziej nie znalazłem tak realistycznych postaci, mimo konwencji fantasy. Jeżeli ktoś jeszcze nie zna, a chce poznać i nie wie od czego zacząć, to znowu się polecam - pisać, a odpowiem, bo tu nie trzeba czytać wszystkiego po kolei. Tylko druga część jest bezpośrednią kontynuacją drugiej, a cała reszta przeplata między sobą bohaterów, są podcykle, a nawet wyrwaną z kontekstu część można czytać bez większego ryzyka spoilerów do wydanych wcześniej książek.
       Czas mija, a ja dalej nie śpię. Chyba chciałbym napisać (w końcu) coś mądrego, ale nie mam pomysłu co. Nie będę przecież rzucał jakimiś oklepanymi sloganami. Zastanawiam się, czy w powyższym tekście jestem tak do końca sobą. Albo inaczej - to ja, ale nie cały. Taka drobna różnica, że nie piszę jak nie ja, ale też nie jak cały ja. Chyba, że to w kontaktach z ludźmi jestem mniej sobą, niż sobą teraz. Ciężko stwierdzić. Brakuje choćby odrobiny cynizmu, ale może po prostu tutaj nie jest mi potrzebny.
       Na zakończenie życzę wszystkim wszystkiego niczego. Bo nikt nie jest wszyscy, a nie mogę tu pisać życzeń dla każdego z osobna. Piszcie do mnie i w ogóle, bo ja lubię rozmawiać, poznawać, słuchać i mówić. Co nieco przeżyłem i mam raczej więcej przyjaciół niż wrogów, więc albo jestem stulicowy i dla każdego mam inne oblicze (plus dobrą pamięć dla kogo jakie), albo sporo szczęścia, że trafiam na świetnych ludzi. Byle bym tak trafiał dalej (bo sobie wiem, czego życzyć).

Pozdrawiam! 
Kemot

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jest super.

Zjazd rodzinny