Poltergeist

No to ten, prawie wyrabiam normę. Ale za to tym razem może coś dłuższego, bo miałem całkiem przyzwoity sen. I rozmowę z czytelniczką!


       W ciemnym pomieszczeniu panowała kompletna cisza. Byłoby to niemożliwe do zaobserwowania dla dowolnego człowieka, bo pokój należał do gatunku takich, które skrzypią każdą deską, gdy tylko ktoś wejdzie. Jednak teraz, jeszcze przez chwilę, trwał niezmącony spokój.
       Pomieszczenie było średniej wielkości, kwadratowe i nie znajdowało się w nim nic, prócz kilku równomiernie rozmieszczonych kolumn, mających za zadanie podtrzymywać konstrukcję. Wyglądały jednak dość topornie, jakby ktoś wziął przypadkowe kłody drewna, z trudem podtrzymujące same siebie. Ściany były natomiast mozaiką cegieł, przetykanych przypadkowo rozmieszczonymi deskami, z jednymi, solidnie wyglądającymi drzwiami wykonanymi z dębu. Atmosferę dopełniała snująca się leniwie mgła, rozświetlona delikatnie jakimś nieziemskim światłem, nie posiadającym konkretnego źródła.
       Cisza stopniowo ulatniała się, wraz z nasilającymi się zza drzwi odgłosami kroków. Gdy były już całkiem niedaleko, można było usłyszeć jeszcze pojedyncze dźwięki prowadzonej rozmowy, tłumionej przez grubą warstwę drewna. W końcu drzwi zaczęły się otwierać, trąc niemiłosiernie o podłogę z głośnym skrzypieniem. Ruszyły powoli, lecz po pokonaniu pierwszych centymetrów, przesunęły się już płynniej. Z ciemności korytarza wyłoniły się cztery ludzkie sylwetki, wymieniające się niespokojnie szeptami. W ręku każdej z tych osób lśniło w delikatnym blasku ostrze stalowego noża. Gdy ostatnia z nich przekroczyła próg, zamknęła za sobą drzwi.
       Sądząc po posturze, wszyscy czterej byli mężczyznami. Twarze dwóch z nich dało się rozpoznać, drugą parę spowijał cień. Pierwszy z nich, stojący troszkę z przodu wyglądał na zasępionego, jakby wykonywał kolejny raz jakiś irytujący obowiązek. Ten stojący trochę za nim uśmiechał się lekko i obracał nóż w dłoni, jakby bawił się zabawką. Pozostała dwójka zamykająca pochód stała w milczeniu pod drzwiami, przestępując niecierpliwie z nogi na nogę, uruchamiając w ten sposób harmonię pisków i skrzypień desek podłogi. Mężczyzna prowadzący grupę po chwili odetchnął ciężko i odwrócił się do najbliższego towarzysza. Ten wyszczerzył się do niego radośnie i odezwał się, na dobre niszcząc próbującą się przebić ciszę.
- Wygląda na to, że niczego tu nie ma, Tomek.
- Musi być. A właściwie to muszą być. Czuję po kościach. - odburknął.
- E tam, jakoś nie widzę tu żadnego poltergeista, tylko jakiś dziwny pokój wypełniony mgłą.
- Gdzieś tu siedzą, naprawdę nie czujesz? Poza tym rozejrzyj się, widzisz tu jakąkolwiek lampkę, czy pochodnie? Nie ma nic, a jednak jest tu jakieś światło, coś zdecydowanie musi się tutaj kryć. - zaczął odpowiadać - Poza tym, błagam, nie mów o nich poltergeisty. Nie wiem czym są, ale na pewno nie złośliwymi duszkami bawiącymi się telekinezą, ani niczym podobnym. Te mają ciała, które można dźgnąć nożem.
- Jak wymyślisz im jakąś nazwę, to mi powiedz, póki co będę dalej mówił poltergeisty. - odpowiedział radośnie drugi chłopak.
- Spierdalaj. - skwitował rozmowę Tomek i zaczął rozglądać się po pustym z pozoru pomieszczeniu - Chodźcie bliżej, zaraz przyjdą. - powiedział nieco ciszej do pozostałych.
       Grupka mężczyzn nie miała wiele czasu na reakcję. Nim zdążyli ustawić się w szyku, poltergeisty zaatakowały. Błękitne ciała zmaterializowały się we mgle pośrodku pomieszczenia i zaczęły szybko zbliżać. Wyglądały niemal ludzko, lecz ich ruchy były nienaturalnie płynne. Jeden z nich wyskoczył do przodu, wyciągając przed siebie rękę zakończoną połączonymi błoną palcami, lecz refleks Tomka był tym razem niezawodny. Uchylił się lekko i wybił sprężyście, zatapiając nóż po rękojeść w piersi potwora. Jego towarzysze bez większego namysłu także zaatakowali, eliminując kolejne cele. Cała akcja przebiegła szybko, zamykając się w kilku sekundach. Po chwili w pomieszczeniu było już tylko pięć postaci, stojących mniej więcej na planie okręgu. W tym momencie po karku Tomka przebiegł dreszcz. Widział jak ostatni poltergeist szczerzy się do niego złośliwie i zaczyna przemieniać płynie od czubka głowy po stopy w jego ciało, a on w tym samym czasie stawał się swoim przeciwnikiem, przybierając błękitną barwę. Człowiek nie przejął się jednak narzucaną iluzją i nie dał zaskoczyć - czuł ciągle przyjemny ciężar swojego noża w dłoni, więc chwycił go mocniej, rzucił się do przodu i z całej siły wbił broń w próbujące imitować go ciało, celując prosto w serce. Dyszał lekko z emocji i patrzył jak jego kopia zaczęła na powrót się przemieniać. Coś jednak nie do końca się zgadzało - włosy zamiast zupełnie zniknąć pojaśniały, a kolor skóry tylko zbladł. Do tego twarz stojącej przed nim postaci zamiast złośliwego grymasu wyrażała śmiertelne zdziwienie. Na podłodze zabrzęczał upuszczony nóż, jednak nie ten należący do Tomka. Jego broń tkwiła dalej w piersi przyjaciela, który osuwał się przed nim na kolana, wciąż nie mogącego zrozumieć co się do końca stało. Czas na moment zwolnił, pozwalając wszystkim na olśnienie i chwilę obserwacji, jak biała koszula Daniela przesiąka krwią. Tylko on jeden wodził niewiedzącym wzrokiem po pomieszczeniu, czując jak opuszcza go życie. Dopiero na moment przed śmiercią pojął, co się właśnie wydarzyło i uśmiechnął się, jak gdyby nigdy nic.
       Czas wrócił do swojego zwykłego tempa. Pozostała dwójka ludzi otrząsnęła się z transu i szybko zabiła ostatniego poltergeista, który z głupią miną dołączył do swoich leżących na podłodze pobratymców. Tylko Tomek trwał ciągle w bezruchu, utrzymując na nożu ciężar wiotkiego ciała przyjaciela. Jego rzeczywistość przestała do niego docierać, zmieniając się w jedno słowo, powtarzane nieustannie gdzieś w głębi jego umysłu, jakby nie pozwalał sam sobie go zapomnieć: poltergeist, poltergeist, poltergeist... Po chwili zamknął oczy i osunął się na podłogę, tracąc świadomość.


       W sterylnie czystym pomieszczeniu słychać było cichy szum wentylatorów komputerów i pikające dźwięki skomplikowanej aparatury. Ludzie w białych fartuchach siedzieli przy różnych panelach z kontrolkami i przełącznikami, a kilku przed rzędem ekranów, przekazujących obraz transmisji.
- Zobacz, tym razem w ogóle nie zareagował. - powiedział jeden z oglądających nagranie naukowców - Nawet jednej łzy. Chyba możemy spróbować znowu z rodziną, powinno mu się już udać.
- Ostatnim razem też tak mówiłeś, a potem musiałem znów go resetować, praktycznie do ustawień fabrycznych. - odpowiedział mu znudzonym głosem drugi - Jeden przyjaciel wiosny nie czyni.
- Co ty tak pesymistycznie? - próbował się jeszcze bronić pierwszy, po czym zrezygnował - No dobra, dobra, przecież wiem. Ale ty wiesz, że w przyszłym miesiącu mamy kontrolę i będą chcieli rezultatów, musimy się spieszyć. Boję się, że nie zdążymy nawet z tymi nadgodzinami.
- No to zamiast marudzić bierz się do pracy. Zobacz, już go wynoszą. - powiedział mężczyzna, wskazując na ekran. Obraz na nim rozświetlił się, a do pomieszczenia weszli inni ubrani na biało ludzie, zaczynający sprzątać całą scenę - Pisz mu lepiej następny program, a ja zabieram się za szykowanie kolejnej scenografii, żeby była gotowa, jak już się obudzi.
- W sumie to ciągle mnie trochę dziwią te scenariusze. Nie wydaje ci się, że on się w końcu zorientuje?
- Nie ma opcji. Jest tak nafaszerowany chemią i kodem, że nie ma prawa. Poza tym lubił fantastykę zanim go dostaliśmy. Sam zobacz, reaguje wyjątkowo dobrze, dawno nie mieliśmy tak obiecujących wyników.
- Może i masz rację. - naukowiec wzruszył ramionami - Kej, wracam do pracy, do zobaczenia na następnej sesji.
- Na razie. - odpowiedział mu współpracownik i odszedł w swoją stronę.


       Tomek obudził się z niespokojnego snu. W głowie obijało mu się jedno słowo, "poltergeist", ale nie do końca wiedział dlaczego. Ostatecznie zignorował je i spojrzał na zegarek stojący na szafce nocnej. Westchnął zrezygnowany i niechętnie zwlókł się z łóżka, ruszając do łazienki. Czekało go tego dnia jeszcze wiele pracy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zjazd rodzinny

Jest super.

Studia, życie i cała reszta